20 grudzień 2010

Na przełomie listopada i grudnia ukazała się monografia twierdzy w Grudziądzu. W liczącym ponad 700 stron całościowym opracowaniu dziejów twierdzy znalazło się ponad 1000 ilustracji, przedstawiających nie tylko fortyfikacje, ale też zdjęcia użytkujących je żołnierzy oraz ryciny z militarnej przeszłości miasta zobacz wiecej.

TWIERDZA GRUDZIĄDZ, MONOGRAFIA
autorzy: Franczak J. , Grabowski W., Nowiński P., Żebrowski M.
wydawca: Wydawnictwo Kalamarski
rok wydania: 2010
oprawa: twarda
ilość stron: 767
format: 235 x 305

12 grudzień 2010

W ostatnich dniach października ukazała sie monografia twierdzy w Srebrnej Górze, wydana przez Bellonę. Autorami są Grzegorz Podruczny i Tomasz Przerwa. Publikacja przedstawia pełne dzieje twierdzy srebrnogórskiej, wszystkie zagadnienia związane z projektowaniem i budową twierdzy, jej funkcjonowaniem militarnym i późniejszym wykorzystaniem pozamilitarnym.

TWIERDZA SREBRNA GÓRA
autorzy: Grzegorz Podruczny, Tomasz Przerwa
Wydawca: Bellona
544 strony
format 165x235 mm
oprawa miękka
więcej: Bellona

6 grudzień 2010

W piękną, grudniową sobotę zawitaliśmy do Lutyni, aby uczcić 253 rocznicę bitwy. Początek dnia jednak napawał niepokojem - o siódmej rano termometr pokazywał 18 stopni poniżej zera. Ale noc była bezchmurna i widać było, że dzień będzie słoneczny.

Spotkaliśmy się kilkanaście minut po 10.00. Ponieważ w centrum wsi było bardzo zimno, ruszyliśmy żwawo na południe. Po kilkunastu minutach marszu nasłonecznioną drogą rozgrzaliśmy się i zrobiło się całkiem przyjemnie. Obawa przed grubą warstwą śniegu na polach sprawiły, że szliśmy szosą do Jarząbkowic. Droga była pokryta ubitym śniegiem i śliska, ale największą uciążliwością był zaskakująco duży ruch - co kilka minut przejeżdżało jakieś auto.

W Jarząbkowicach obejrzeliśmy pałac i folwark, a następnie ruszyliśmy przez pole do Zakrzyc, dokładnie tak, jak atakowała szpica pruskiej piechoty. Śnieg okazał się mało uciążliwy, nie tak jak w styczniu pod Otmuchowem. Pola pokryte były warstwą około 20 cm. Po drodze przeprawiliśmy się przez zamarznięty strumień. Z Zakrzyc, po krótkim odpoczynku na przystanku, wróciliśmy drogą do Lutyni.

Przemarsz liczył ok. 9 - 10 km i był łatwy i mało męczący. Gdyby po drodze była możliwość godzinnego odpoczynku w cieple, bez problemu możnaby przejść drugie tyle.

W niedzielę pojawiliśmy się na wrocławskim Rynku, a potem zwiedziliśmy Muzeum Broni i Muzeum Archeologiczne w Arsenale. Zwiedzanie trwało dwie godziny, około 13.00 pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy do domów.

fotki: Feldwebel, Gefreiter

30 listopad 2010

W dniu dzisiejszym miała miejsce w telewizji BBC premiera filmu "Frederick the Great & the Enigma of Prussia".Film poświęcony jest życiu Fryderyka Wielkiego. Część ujęć kręcona była w Polsce, na polach bitew pod Kunowicami, Sarbinowem i Kamienną Górą, a nasz regiment kilkakrotnie gra pruską armię. W filmie znalazły się także wypowiedzi Grzegorza Podrucznego (od nas) oraz Piotra Paisdziora (z regimentu von Lattorf). Pozostaje czekać na polską premierę.

"Frederick the Great & the Enigma of Prussia"
produkcja: Aenon & One Fresh Production, na zlecenie telewizji BBC
kierownik produkcji: Anke Luddecke
scenariusz i reżyseria: Chris Wilson
konsultacja naukowa i narracja: profesor Christopher Clark

28 listopad 2010

Zakładka "Polecamy" została uzupełniona o linki do blogów historycznych, rekonstrukcyjnych i modelarskich.

23 listopad 2010

Dzisiaj mija 265 rocznica bitwy pod Henrykowem Lubańskim. W dniu 23 listopada 1745 r. niewielki korpus saski, składający się z regimentu piechoty Sachsen-Gotha oraz sześciu szwadronów kirasjerów został rozbity i wzięty do niewoli przez oddziały pułkownika Ziethena, później najsłynniejszego pruskiego huzara.

Henryków to duża wieś, około trzech kilometrów długości. Na początku XIX w. liczyła ok. 3500 mieszkańców (dzisiaj około 850). Pamiątką dawnej wielkości są liczne ruiny zabudowań. Wieś leży w obszernej dolince między dwoma pasami pagorków. Kilometr na północ od wsi znajduje się kamień pamiątkowy z napisem "Ziethen aus dem Busch", co w skrócie znaczy "Ziethen z zarośli". Jest to nawiązanie do faktu, że atak pruskich huzarów Ziethena nastąpił wprost z lasu. Kamień nie jest zniszczony, ale otoczenie zaniedbane. Pole bitwy to dość rozległy teren, łagodnie pagórkowaty. Nie jest zabudowany. Wg posiadanego przeze mnie planu bitwy można bez trudu zlokalizować miejsca starć.

We wsi rośnie najstarsze w Polsce drzewo iglaste - cis, którego wiek określa się na 1200 -1500 lat. Drzewo ma przejścia napoleońskie - w 1813 r. pijani Kozacy próbowali zrąbać je szablami.

zdjęcia: feldwebel

15 listopad 2010

Korzystając z długołykendowego wyjazdu do Torunia wpadłem na pomysł odwiedzenia twierdzy w Grudziądzu. Stacjonująca na cytadeli jednostka WP w święta 3 maja i 11 listopada urządza dzień otwarty. Przyodziałem się więc w najlepszy mundur i pojechałem do twierdzy. Pogoda podła, prawdziwie listopadowa - deszcz, zimno, ciemno i ponuro, na szczęście nie wiało.

Już od bramy wzbudziłem sensację. Od razu dopadła mnie jakaś telewizja, za chwilę lokalna gazeta. Przejście każdego metra wiązało się z pozowaniem do licznych zdjęć. Dopiero po około półtorej godzinie miałem chwilę czasu dla siebie i mogłem się nieco rozejrzeć. Wszedłem na wał główny, skąd z pogodnie dni roztacza się piękna panorama na lewy brzeg Wisły. Wszedłem do kazamaty studziennej, pokręciłem się po majdanie. Cały czas proszono mnie do pozowania. W sumie pobyt trwał cztery godziny, w czasie których wykonano mi setki zdjęć, udzieliłem także trzech wywiadów. Rozdałem wszystkie posiadane ulotki (ok. 2 cm) i wizytówki. Z tego powodu nie zdążyłem zrealizować planu, który przewidywał więcej zwiedzania - nie wszedłem na Dzieło Rogowe ani na Stare Miasto.

Spore zainteresowanie i życzliwość zaobserwowałem ze strony obsługujących imprezę żołnierzy, przewodników i innych osób zaangażowanych. Otrzymaliśmy jako grupa zaproszenie na kolejny dzień otwarty. Na sam koniec dnia ukazało się zachodzące słońce, ale zanim dojechałem do zabytkowych spichrzy, ponownie zaszło za chmury. Drogę do Torunia pokonałem w padającym deszczu.

zdjęcia: Feldwebel, Gazeta Pomorska

9 listopad 2010

Największa impreza w tym roku - 250 rocznica bitwy pod Torgau. Impreza dobrze hardkorowa z powodu pogody - wiatru, deszczu, chłodu, spania na słomie. Biwakowaliśmy na obrzeżu pola, tuż przy drodze prowadzącej z Suptitz do pomnika.

W piątek nocą było ciepło, lecz nad ranem tak wiało, że zwaliły się dwa namioty - w jednym powyskakiwały z rozmiękłej ziemi szpilki i trzeba było zrobić kołki drewniane, w drugim połamały się patyki i trzeba je było wymieniać na wietrze i w zacinającym deszczu. W sobotę rano odgłos deszczu, tłukącego o namioty, odbierał chęć wstawania. Jednak już o ósmej rano odbyła się odprawa dowódców, więc trzeba było się zerwać. Potem już, jak się przywykło do dżdżu i zimna, nie było tak źle. Postawiliśmy wiatę i zaczęło się życie społeczne. Około 13.30 oddziały przemaszerowały na miejsce zbiórki - osobno Prusacy i osobno Austriacy i Sasi). Na apelu, Herr Feldwebel otrzymał przed frontem oddziałów promocję na Herr Second-Lieutenanta i wrócił do szeregu ze szpontonem w ręku i dyndającym na szyi Ringkragenem oraz srebrnym Sabeltroddelem u szabli.

Bitwa odbyła się na ogroooomnym polu. Byliśmy w jednym batalionie z Kleistem i Alt-Larischem. Było dużo chodzenia po błocie i manewrów typu: naprzód i w tył, trochę strzelaliśmy, wreszcie obeszliśmy austriackie pozycje znajdujące się za symbolizowanymi przez podpalone przez naszych jegrów drewniane domki i naprzeciw nas stanęły regimenty Teutschmeister i Salm. Poprzepychaliśmy się trochę i doczekaliśmy ich honorowej kapitulacji. Było sporo harcującej kawalerii i grzmiącej artylerii.

Wieczór spędziliśmy najpierw na zimnie przy ognisku, zaś potem w cieple pod wielkim namiotem, wraz z królem, dobrze wiedzącym który regiment jest najwierniejszy. Wróciliśmy do namiotów około 21-22, może. Na niebie świeciły gwiazdy, nie padało. Na łące obok obozu płonął ogromny stos drewna, palił się przez całą noc i rano jeszcze się dopalał.

Niedziela, jak niedziela. Mgła i pożegnania. Jajecznica. Chlebek z resztkami-co-się-nie-zeżarły.

Zdjęcia: Hahn, Agnieszka, , Torgauer Zeitung, Michael Elstermann
Filmy: film 1, film 2

31 październik 2010

Korzystając z dobrej pogody, wybrałem się na pole bitwy pod Piławą, a ściślej - na Rybak (Fischerberg). A właściwie, jak się później okazało - na to, co z niego zostało. Zajechałem z rana na miejsce biwaku, zostawiłem auto i poszedłem na pomnik bitwy. Koło pomnika spotkałem dwie ekipy z piszczałkami, kopiące zawzięcie dziury w ziemi. Nie przyglądałem się, obejrzałem pomnik (wygląda lepiej, niż latem,ale okolica i tak wymaga oczyszczenia) i poszedłem na szczyt. Na górze okazało się, że szczytu już nie ma. Wyrobisko kopalniane przesunęło się jakieś 100 m na południe i szczyt został zlikwidowany. W takim tempie za jakieś dwa - trzy lata kopalnia dojdzie do pomnika.

Z Fischerbergu udałem się naokoło kopalni na drugą stronę linii kolejowej, najpierw na Krowiak (Kuhberg), potem doszedłem do Gilowa. Stamtąd udałem się na Zgubę (Verlorensberg). W pobliżu szczytu jest coś, co wygląda na resztki oszańcowań, skierowanych frontem na południe. Wygląda to mniej więcej tak - resztka niskiego wału - rów - wyższy wał. Całość ma szerokość 3 - 4 m. Niestety jest to mocno zarośnięte chaszczami i trudno dostępne. Na samym szczycie znajduje się budowla z niespojonych kamieni, która wygląda jak ruina blokhauzu - owal o wymiarach 8 na 4 m, wysokość muru miejscami 1 m, grubość 30 - 50 cm. Nie ma to śladów strzelnic ani wejścia, ale nie jest to też fundament pod wieżę bądź cokolwiek innego.

Ze szczytu zszedłem na przełaj przez las do torów, podziwiając po drodze piękne widoki (złoto - czarna ściana lasu, zielona jeszcze łąka) oraz stado pasących się tornistrów. W miejscu obozowiska ład i porządek, łąka równo skoszona, trawa zebrana. Kuchnia ziemna jest nieuszkodzona i gotowa do akcji, tylko biwakować. W ogóle wokół masywu jest kilka dogodnych miejsc do biwakowania (rozległe, płaskie łąki), mankamentem jest tylko brak wody.

Zdjęć brak, bo nie włożyłem karty do aparatu.

24 październik 2010

Kolejny poniedziałek, wtorek i sobota na planie zdjęciowym. Najpierw dwa dni w Książu, sceny we wnętrzach. Pierwszego dnia robiliśmy za obudowę drzwi, ale drugiego graliśmy już poważne role - wbiegaliśmy do pokoju kąpielowego, aby aresztować Chyrę, który chciał utopić Łukaszewicza. Scenariusz kazał nam być w częściowym dezabilu, więc na filmie będziemy wyglądać jak hołota. Dużym plusem tych dwóch dni była możliwość poszwendania się po niepilnowanym zamku, bez budzenia niezdrowej sensacji. Słaby punkt: większość pomieszczeń i tak była pozamykana.

Ostatni dzień naszej współpracy z filmem (tym razem klimatyczne, gotyckie podwórko przy ul. Więziennej we Wrocławiu) to jeszcze większy chaos, niż zwykle. Najpierw wymalowali mi wąsy na czarno, a potem się okazało, że największy austriacki mundur jest na mnie za mały. A jeszcze później, że w ogóle jestem niepotrzebny. Gefreiter został dokładnie ogolony, przebrany i zagrał w jednej scenie - i byliśmy wolni. Po filmie szwendaliśmy się po Rynku - zrekonstruowaliśmy patrol pruski w okrągłą, 250 rocznicę odbycia patrolu pruskiego na rynku. Rzadkie w Polsce zjawisko - większość ludzi nie zwracała na nas żadnej uwagi.

Fotki: Feldwebel - Jakub Frank 3, Feldwebel - Jakub Frank 4, Gefreiter - Jakub Frank
oficjalna strona filmu: DAAS

17 październik 2010

Od Martina Psenicki, oficera Intependence Company of Food, otrzymaliśmy paczkę linków do kolejnych galerii z Terezina.
Oto one: stepanka70, pj, arturek007, track44, nejkone, fabulousm, tylinek
Trafiły się także zdjęcia z ubiegłego roku: michljiri, gogo-foto

14 październik 2010

Poniedziałek po Terezinie to kolejny dzień na planie filmu DAAS. Przy pięknej pogodzie kręcone były sceny plenerowe w parku przy pałacu w Leśnicy. Tym razem dane nam było uczestniczyć w zdjęciach wraz z głównymi gwiazdami filmu: Janem Nowickim (graf von Nogai) i Olgierdem Łukaszewiczem (główny bohater, Jakub Frank).

Fotki: Feldwebel

12 październik 2010

Do Terezina jechalismy w poczuciu nieuchronnej klęski. Pierwszy raz, wojska mało, okolica obca, daleko i zimno, program na pierwszy rzut oka mało zachęcający. Zajechaliśmy już po ciemku, żadnego oznakowania, nic tylko odwrócić się na pięcie i wracać. Ale poczucie obowiązku zwyciężyło. Odnaleźliśmy obóz, zainstalowaliśmy się i udaliśmy na rozpoznanie terenu, oczekując dnia następnego.

W sobotę przy pięknej pogodzie rozpoczęła się część oficjalna. Poszóstną karetą przybyła cesarzowa Maria Teresa oraz cesarz Józef II. Przy kościele garnizonowym, w obecności Króla naszego Fryderyka dokonało się rozpoczęcie imprezy. Następnie oddziały przemaszerowały w miejsce wmurowania kamienia węgielnego twierdzy, gdzie dowódcy odznaczeni zostali pamiątkowymi medalami, dyplomami i szarfami.

Obawy o słabe przygotowanie imprezy nie sprawdziły się. Zaplanowano dwie bitwy, dzienną i nocną, obie w fosie przy reducie IV. Przygotowano ciekawy scenariusz - armia pruska atakowała wzdłuż fosy Austriaków, broniących grobli, a następnie zabarykadowanych w reducie. O wiele atrakcyjniej wypadła bitwa wieczorna, podczas której prowadziliśmy samodzielne działania, atakując z flanki kozły hiszpańskie i palisady obozu. Oddziały austriackie broniły się dzielnie, ale nic to nie dało - tego dnia dwukrotnie odnieśliśmy zwycięstwo.

Terezin (Theresienstadt) to twierdza, wybudowana w tym samym okresie, co Josefov (Josefstadt). Terezin jest znacznie większy, samo główne miasto jest rozleglejsze, do tego dochodzą jeszcze umocnienia za rzeką (tzw. Mała Twierdza). Jeśli chodzi o obwód obronny, to jest on dużo ciekawszy niż w Josefovie - rozbudowany o wysunięte dzieła obronne jest lepiej zachowany. Samo miasto natomiast jest nudne i nie ma nawet śladu tego specyficznego klimatu, jakim cechuje się Josefov.

Podsumowując - impreza bardzo dobrze zorganizowana, dużo wojska, wielu znajomych, ciekawie zorganizowane walki. Oprócz naszych, osiemnastowiecznych bitwe pokazano jeszcze walki z czasów I wojny światowej, w wykonaniu żołnierzy niemieckich, austrowęgierskich, angielskich, francuskich i włoskich. Mnóstwo widzów, o dziwo jakoś mniej dokuczliwych, niż zazwyczaj.

Nasze zdjęcia: Feldwebel, Hahn, AgnieszkaFeldwebel - powrót, Agnieszka - powrót
Inne galerie: Paulus 2003, Litomericky Denik 1, Litomericky Denik 2, Regiment Salm-Salm
Facebook: Radovan Bohumil Smokon, Michal Gallo

4 październik 2010

Na froncie krótka przerwa w działaniach bojowych, więc jest czas uzupełnić galerie zdjęć:
Z Koźla: Agnieszka, Krzysiek
oraz dwa patrole feldwebla:
Pole bitwy pod Strzegomiem i Dobromierzem
Wokół Wrocławia - Krobielowice, Lutynia, Leśnica

27 wrzesień 2010

W dniach 24 - 26 września w Niepołomicach odbyły się Pola Chwały - V Otwarte Spotkania Wargamingowe. W imprezie brało udział kilkadziesiąt grup historycznych, reprezentujących wszystkie nie mal epoki - od starożytności po współczesność. Regiment Alt Kreytzen reprezentowany był przez trzech żołnierzy.

Imprezę rozpoczęliśmy od wieczorno - porannego przemarszu przez Puszczę Niepołomicką, wraz z żołnierzami Księstwa Warszawskiego. W sobotę po południu nastąpiła główna część imprezy - pokazy walki i musztry w wykonaniu grup militarnych, jarmark historyczny, a wieczorem koncert Jacka Kowalskiego i długie spotkania w różnych obozowiskach. W niedzielę odbyła się parada wszystkich ekip przez centrum miasta oraz prezentacja grup na hipodromie poniżej zamku, a następnie dalsza część pokazów.

Impreza była nader ciekawa poprzez konfrontację ekip z różnych epok, ich wyszkolenia, wyposażenia i zwyczajów. Bardzo intensywny program wymuszał ciągłą uwagę, nie było czasu na nudę i zbijanie bąków. Przemarsz, choć niezbyt długi, skutecznie skrócił czas oczekiwania, a zmęczenie dało poczucie prawdziwej, wytężonych służby.

Nasze zdjęcia: Feldwebel, Gefreiter
Inne relacje i albumy: Do Broni 1, Do Broni 2, Gloria z Krakowa, Dominik

24 wrzesień 2010

23 września grupa żołnierzy Alt Kreytzen wzięła udział w dniu zdjęciowym na planie filmu "DAAS" w pałacu w Mosznej. DAAS to film o Jakubie Franku, osiemnastowiecznym awanturniku pochodzenia żydowskiego, który założył własną sektę i tworzył oddziały wojskowe. Nasi żołnierze odgrywali role szkolących się najemników.

zdjęcia: Gefreiter, Agnieszka, Zamek Moszna

21 wrzesień 2010

19 września odbyła się ostatnia impreza z zasadniczej części programu Fortfan, IV Dni Twierdzy Koźle. Przy pięknej pogodzie spotkały się oddziały dwóch epok - fryderycjańskiej i napoleońskiej, by po raz kolejny walczyć o twierdzę. Mimo zdecydowanie "napoleońskich" zamierzeń organizatorów impreza impreza upamiętniała przede wszystkim okrągłe rocznice zdobycia Koźla przez armię pruską pod dowództwem generała Walrave w 1745 r., oraz oblężenie Koźla przez Austriaków w 1760 r.

Główną część imprezy, w sobotę, rozpoczęła parada oddziałów przez centrum miasta. Po południu na jednym z bastionów odbyła się bitwa, a wieczór żołnierze i cywile walczących stron spędzili przy zabawie i muzyce. Wcześniej, w piątek i sobotę do południa miała miejsce konferencja popularnonaukowa, której elementem były prezentacje grup historycznych oraz referaty poświęcone historii Koźla i okolic.

Pierwsze fotki: Feldwebel, Hahn.
Tym razem na kolejne albumy trzeba będzie poczekać kilka dni.

7 wrzesień 2010

Trasa wycieczki prowadziła w Lutomii Dolnej na główny grzbiet Gór Sowich, przez Przełęcz Walimską, Wielką Sowę, Przełęcz Jugowską, Kalenicę, Przełęcz Woliborską, masyw Szerokiej na Przełęcz Srebrną.

W sobotę rano pogoda była już niewyraźna. Chłodno i gromadzące się chmury. Po jakiejś godzinie marszu zaczął padać deszcz, który w pewnej chwili rozwinął się do poważnej ulewy. Na szczęście byliśmy wtedy w lesie, co nas ochroniło przed poważniejszym zmoczeniem. I tak z powodu wcześniejszych opadów było bardzo mokro. Dość częste odpoczynki sprawiły, że tempo odbiegało od przyjętego turystycznego standardu. Na wielkiej Sowie zjawiliśmy się o godz. 15.00, do Zygmuntówki zaszliśmy na 18.00. Na Sowie przywitała nas piękna, słoneczna pogoda i dobra widoczność, natomiast w Zygmuntówce nadchodzące ciemne chmury i opad. Z tego powodu zrezygnowaliśmy z ustawiania namiotu i spaliśmy w schronisku.

Niedziela zaczęła się słonecznie. Bez większych problemów weszliśmy na Kalenicę, ale potem tempo zaczęło spadać. Szybko brakło nam wody, na Przełęczy Woliborskiej musieliśmy już nabierać wody w strumieniu. Tam też zaczęło krótko, ale ulewnie padać, co przeczekaliśmy w budzie. Zrezygnowaliśmy z pokonywania trasy głównym grzbietem i poszliśmy dalej trawersującym szlakiem wokół szczytów. Po pół godzinie marszu kolejna ulewa, tym razem dłuższa i jeszcze obfitsza, a po kilkunastu minutach znowu słońce. Z każdym kilometrem mniej sił. Końcówka po niewygodnej, kamienistej drodze wzdłuż twierdzy to już była mordęga.

Ogólnie pokonaliśmy około 45 km drogi, dwa dni po 8 godzin. Tempo znacznie słabsze, niż turystyczne. Nasze wyposażenie i buty znacznie utrudniają marsz - pokonanie tej trasy w wygodnym obuwiu i stroju turystycznym jest dużo łatwiejsze. Zwłaszcza ciężkie buty dają się we znaki - chyba wszyscy skończyliśmy z otarciami. Dokucza również ból ramion od wszystkich tornistrów, chlebaków, ładownic i karabinów, które trzeba dźwigać.

Mimo wszystko wycieczka była bardzo udana i z dużą niechęcia wracaliśmy do rzeczywistości.

Zdjęcia: Feldwebel, Gefreiter

23 sierpień 2010

16 sierpnia 1762 na polach pomiędzy Dzierżoniowem a Piławą Górną miała miejsce ostatnia bitwa polowa wojny siedmioletniej na Śląsku. Armia austriacka feldmarszałka Dauna, próbująca odblokować oblężoną Świdnica, została powstrzymana przez korpus osłonowy generała Beverna, a następnie uderzeniem odsieczy pod dowództwem króla zmuszona do odwrotu. Austriakom nie udało się już więcej wejść na Śląsk. Oblężona Świdnica skapitulowała 12 października 1762 r.

Z okazji 248 rocznicy bitwy odbył się biwak w Masywie Rybaka (Fischerberg). W grupie dziewięcioosobowej, przy pięknej pogodzie przemaszerowaliśmy pod pomnik bitwy, gdzie uczciliśmy rocznicę salwą honorową. Upał sprawił, że pierwotny plan obejścia Rybaka i przemarszu na Zgubę (Verlorenberg - wzgórze, na którym mieścił się pruski obóz przed bitwą)trzeba było zredukować i z pomnika wrócić do obozu.

Na biwaku po raz pierwszy wykorzystaliśmy kuchnię ziemną, wykonaną osobiście przez gefrajtra. Urządzenie nie jest trudne do wykonania, sprawdziło się w użyciu. Udało się uniknąć większego mroku, chociaż dotychczasowa praktyka wskazuje, że biwak całkowicie ortodoksyjny jest w naszym wykonaniu chyba niemożliwy do realizacji.

I tym oto sposobem po sześciu kolejnych weekendach prusaczenia nadeszła przerwa w zajęciach.

Zdjęcia: Feldwebel, Gefreiter

17 sierpień 2010

W niedzielę, 15 sierpnia, minęła 250 rocznica bitwy pod Legnicą. Na polach wokół Pątnowa, na wschód od miasta, armia królewska Fryderyka Wielkiego pobiła korpus generała Laudona, atakujący od wschodu i południa. Armia austriacka straciła jedną z najlepszych okazji do zwycięskiego zakończenia wojny - zgromadzone pod Legnicą 3 korpusy (Dauna, Laudona i Lacy'ego) liczyły niemal 100 tys. żołnierzy, podczas gdy król Prus dysponował jedynie 30 tys. wojska. Ponadto w niewielkiej odległości w stronę Wrocławia znajdował się rosyjski korpus generała Czernyszewa, liczący ponad 25 tys. żołnierzy. Pomimo tak niekorzystnych okoliczności armia pruska pobiła część wojsk przeciwnika i zdołała wymknąć się z potrzasku.

Biwak znajdował się w Spalonej, około 3 km od centrum pola bitwy, w miejscu, gdzie po walce gromadziły się pokonane oddziały austriackie. W biwaku udział wzięły grupy z Niemiec: Freidragoner von Kleist oraz Churfurstliches Sachsisches 3. Kreisregiment, oraz Klaus z cesarskiego regimentu Salm. Pogoda dopisała, chociaż nie obyło się bez opadów, w związku z czym trzeba było zrezygnować z przemarszu przez pole bitwy.

W sobotę rano oddziały pojechały do Legnicy gdzie obejrzały pozostałości pomnika w Lasku Złotoryjskim, w miejscu w którym dwa dni przed bitwą znajdował się obóz pruski. Następnie przemaszerowały przez centrum miasta do Akademii Rycerskiej, gdzie odbyła się prezentacja grup. Po krótkiej przerwie grupy przemaszerowały pod zamek, oddając po drodze salwy, a następnie powróciły na biwak. W godzinach popołudniowych ochotnicy udali się na pole bitwy, obejrzeć ruiny pomnika, a o godzinie 18.00 odbyła się inscenizacja bitwy.

Biwak, choć niewielki, okazał się bardzo udany i spotkał się z żywym zainteresowaniem lokalnej społeczności.

Tym razem niewiele fotek: album Agnieszki

9 sierpień 2010

Armia pruska nie próżnuje. Siedmioosobowa grupa żołnierzy i jeden cywil wzięli udział w kolejnym biwaku, tym razem na Forcie Grochowskim. Początkowo zapowiadało się bardzo źle - po drodze dwukrotnie przejeżdżaliśmy przez gwałtowne ulewy, co skłoniło nas do rozważań o przeniesieniu się gdzieś pod dach. Po dotarciu na miejsce okazało się jednak, że nie jest aż tak źle, a koło południa deszcz przestał padać i wyjrzało słońce.

Popołudniowa piękna pogoda zachęcała do wyjścia, więc oddział udał się na patrol w kierunku Braszowic. Przeszliśmy przez Grochową (Oooo, prawdziwe wojsko idzie !!!) do Braszowic, a stamtąd na jeden z szańców na południe od wsi i z powrotem do obozu.

Niedziela zaczęła się pod znakiem deszczu, co skutecznie zniechęciło najpierw do wczesnego wstawania, a następnie do jakichkolwiek poważniejszych zajęć. Między innymi trzeba było zrezygnować z wyjścia na dwa najlepiej zachowane szańce na północno - wschodnich zboczach Grochowej. Jak zwykle nie było też czasu na ćwiczenie musztry. Znaczną część poranka zajęło obfite, całkiem niepruskie śniadanie. Około południa trzeba było już zacząć zwijać biwak, na koniec tylko krótka strzelanina i już nas nie było.

Nasze zdjęcia: Feldwebel, Agnieszka, Gefreiter, Marcin

4 sierpień 2010

250 rocznica bitwy pod Warburg.

Jedna z najlepszych imprez, na jakich byliśmy. Doskonała organizacja, atrakcyjne miejsce, dobry scenariusz bitwy (niestety gorsze wykonanie, to był najsłabszy punkt całej imprezy), wielu nowych znajomych - warto było jechać te 650 km. W sobotę wieczorem i niedzielę otrzymaliśmy gratulacje od wszystkich właściwie grup za sprawność, dobrą postawę, wygląd i wrażenie ogólne, a ja zostałem uznany za najlepiej wydającego komendy. Może było w tym trochę kurtuazji, ale nie sądzę, żeby kilkadziesiąt osób zmówiło się tylko po to, aby nam kadzić.

Szkoda, że było nas tak niewielu, występowaliśmy jako najmniejszy pluton w linii (łącznie siedem osób). Niestety takie wyjazdy są dość męczące i nie dla wszystkich możliwe do realizacji - wyjechaliśmy w czwartek, wróciliśmy w poniedziałek.

Nie przyjechało tylu rzemieślników, ilu było zgłoszonych, ale i tak zajmowali znaczną część obozu. Ceny takie jak w internecie lub wyższe, ogólnie zwykle dwukrotnie wyższe niż u nas. Buty francuskie podkute, bez klamry, raczej marnej jakości - 125 euro. Fajeczki gliniane najmniejsze 3 euro, miska drewniana do jedzenia 15 euro, drajszpice od 60 do 150 euro. Największym powodzeniem cieszyły się saboty - widziałem, że sporo ludzi je kupowało.

Podsumowując - bardzo udana impreza. Ze znajomymi Niemcami planujemy wyjazd na przyszły rok na 10 dni: Minden - pięć dni biwak - Fulda. Czy się uda - zobaczymy w przyszłym roku.

Nasze zdjęcia: Feldwebel - obóz, Feldwebel - Heinberg, Feldwebel - Warburg, Agnieszka - obóz i bitwa, Agnieszka - Warburg
Inne zdjęcia: Ossendorfer Kanoniere, Westfalen Blatt, Martin Psenicka.

27 lipiec 2010

W dniach 23 - 25 lipca odbyliśmy kolejny biwak z okazji rocznicy bitwy pod Burkatowem i Lutomią. Niestety na tej imprezie chyba nie udało się zrealizować żadnego z początkowych założeń.

Z początkowych 15 uczestników + Austriaków ostało się ostatecznie 6 + 2 gości. Pogoda zdecydowanie odmówiła współpracy, czego wynikiem było odwołanie tradycyjnego nocnego przemarszu i konieczność wprowadzenia w życie ersatz-planu. W piątkową noc i sobotę lało praktycznie bez przerwy, więc rezerwowy przemarsz odbył się w błocie i wilgoci - z obozu udaliśmy się na pomnik a następnie na Belvedereberg do ruin drugiego pomnika, aby w końcu dojść do Bystrzycy, Burkatowa i ostatecznie powrócić do obozu. W niedzielę już wszystko wyschło i pojawiło się słoneczko. Udaliśmy się na kolejny przemarsz, jednak zmęczenie sobotnie dało się we znaki i po kilkukilometrowym "patrolu" po łąkach i lesie powróciliśmy w miejsce zakwaterowania.

A teraz plusy imprezy: bardzo dobre miejsce - łąka na samym stoku gór. W pobliżu strumień - dobry dostęp do wody z potoku. Widoki przepiękne. Zeszłoroczna latryna po modernizacji spełniła swoje zadanie. Kuchnia ziemna, a właściwie coś na jej kształt, podgrzewała SJŚPPŻ, która smakowała wybornie, podobnie jak inne potrawy pichcone w garach. Mimo, że było mokro nikt nie marudził, a wilgotny przemarsz rozmokłymi drogami pozwolił wczuć się w klimat jaki panował na polu bitwy 248 lat temu.

Podsumowując impreza ta była naprawdę najbliższa ortodoksyjnej wizji rekonstrukcji pomijając oczywiście wszędobylski plastik, na którego usunięcie nie było pomysłu i w walce z nim ponieśliśmy klęskę.

Zdjęcia z imprezy: Gefreiter, Agnieszka.

20 lipiec 2010

W dniach 18 - 20 lipca odbyła się w Josefovie impreza z cyklu Fortfan. Biwak zlokalizowany był na Bastionie IV twierdzy, przekazanym do użytku miejscowym artylerzystom.

Motywem przewodnim miała być rocznica bitwy pod Soor - inscenizacja miała nawiązywać do ataku armii pruskiej na szańce Austriaków. W imprezie wzięły udział przede wszystkim grupy napoleońskie, co spowodowało zwyczajowy chaos na polu bitwy. Imprezie towarzyszył piekielny upał, który w sobotę wieczorem zaowocował burzą i ulewą, trwającą do niedzielnego południa.

Fotki z imprezy i wycieczek: Gefreiter, Feldwebel - w drodze do Josefova, Feldwebel - grupa warowna Dobrosov.

28 czerwiec 2010

Przy pięknej pogodzie odbyła się w Kamiennej Górze impreza z okazji 250 rocznicy bitwy pod Landeshut. Zjechało się niemal stu uczestników z grup: IR von Kalnein, IR von Itzenplitz, IR Jung Braunschweig, IR Alt Kreytzen, GR von Lattorff, Chur. - Sachs. 3. Kreisregiment, IR Deutschmeister, Fortecni Artillerie Josefov, Herzogl. Jaegercorps von Anhalt - Dessau, Freibat. von Wunsch.

W sobotę rano grupa udała się do Krzeszowa, gdzie zwiedziła zespół klasztorny, a następnie przez Betlejem i wzgórze Długosz przemaszerowała do Kamiennej Góry. Tam na Rynku oddziały zaprezentowały się i oddały salwę, w towarzystwie kilkudziesięciu Harleyów.

Wieczorem nad zalewem zainscenizowana została bitwa, w której zwycięstwo, jak 250 lat temu, odnieśli Austriacy.


Nasze fotki: Marek, feldwebel, gefreiter, Agnieszka.
inne zdjęcia: Asik 1, Asik 2, Asik 3
film: TV Kamienna Góra

23 czerwiec 2010

23 czerwca 1760 r. odbyła się bitwa pod Kamienną Górą (Landeshut), która znana jest w niemieckiej historiografii jako pruskie Termopile. Pruski korpus generała de la Motte Fouque (liczący około 12 tys. żołnierzy) został całkowicie rozbity przez austriackie oddziały generała Laudona (około 32 tysięcy żołnierzy).

Na początku czerwca armia austriacka weszła na Śląsk. Główne siły pod dowództwem feldmarszałka Dauna skierowały się na Kłodzko. Korpus generała Laudona został skierowany przeciwko osłaniającemu wejście na Śląsk i Łużyce przez Bramę Lubawską niewielkiemu korpusowi generała de la Motte Fouque. Oddziały pruskie rozlokowane były na oszańcowanym paśmie wzgórz wokół Kamiennej Góry. 23 czerwca, około 2 w nocy oddziały austriackie rozpoczęły atak. Mający trzykrotną przewagę liczebną Austriacy mimo zaciętego oporu zepchnęły Prusaków z ich pozycji. Oddziały pruskie podzieliły się na dwie grupy - jedna wycofywała się przez Krzeszów do Przedwojowa, broniąc się na kolejnych niewielkich wzgórzach. Druga grupa wycofywała się przez Kamienną Górę w stronę Daleszowa. Obie grupy zostały ostatecznie otoczone i rozbite.

Prusacy stracili cały korpus. Zginęło lub zostało rannych prawie 4 tys. żołnierzy, do niewoli dostało się 8315 ludzi, w tym 3 generałów, 12 pułkowników, 14 majorów, 46 kapitanów i 150 poruczników. W ręce austriackie dostało się 67 dział, 42 chorągwie, 2 sztandary, 2 srebrne kotły i wszystkie tabory. Straty austriackie wyniosły 18 oficerów i 750 żołnierzy zabitych oraz 81 oficerów i 2114 żołnierzy rannych.

Po bitwie korpus Laudona powrócił pod Kłodzko, gdzie po miesięcznym oblężeniu w dniu 26 lipca 1760 r. zdobył szturmem twierdzę. Już do końca wojny twierdza kłodzka pozostała w rękach Austriaków.

21 czerwiec 2010

Impreza z okazji 253 rocznicy bitwy pod Kolinem rozpoczęła się pod znakiem deszczu. Już w drodze dopadła nas ulewa. Przyjechaliśmy wieczorem i było jeszcze sucho, ale było już zimno i wiał przenikliwy wiatr. O zmierzchu rozpadało się i w nocy była już regularna ulewa.

Sobota rozpoczęła się nieśmiało wyglądającym spoza chmur słońcem. Z każdą chwilą przecierało się i było coraz cieplej. Pierwszy punkt programu to potyczka jak zwykle na boisku w Svojsicach. Tym razem broniliśmy działa przed przeważającymi siłami Austriaków. Mimo bohaterskiej postawy i odpierania ataków bagnetami trzeba było skapitulować. Po bitwie jak zwykle poczęstunek w postaci kiełbasy, piwa i oranżady.

Następnie wyruszyliśmy na wycieczkę. Odwiedziliśmy Losany, w których znajdują się masowe groby żołnierzy zmarłych po bitwie. Zwiedziliśmy także centrum Kolina.

W wieczornej bitwie mieliśmy za zadanie zdobyć i utrzymać wieś. To pierwsze udało się, przy czym uprowadziliśmy pewną liczbę wieśniaczek i dziatwy. Działania nasze spotkały się z kontrakcją oddziałów austriackich, które po rozpoznaniu sytuacji za pomocą pandurów i graniczarów uderzyły wszystkimi siłami. Pięciokrotna przewaga liczebna przeciwnika z góry skazała nas na porażkę.

W niedzielę rano wzięliśmy udział w uroczystości odsłonięcia ossuarium - kamienia pamiątkowego w miejscu grobu 50 żołnierzy, poległych w bitwie i pochowanych w pobliżu pomnika upamiętniającego bitwę.

Mimo trudnego początku impreza upłynęła pod znakiem dobrej pogody i jak zwykle dobrej zabawy.
Nasze fotki: Marcin, Feldwebel, Gefreiter, Agnieszka
Inne zdjęcia: Kolinski.denik.cz, Majkkl.
film: bednarikjan

14 czerwiec 2010

W sobotę 12 czerwca odbyło się przełożone odsłonięcie tablicy informacyjnej o bitwie przy kościele w Małujowicach. Udział wzięło 20 żołnierzy z regimentów Alt Kreytzen i von Lattorff. Następnie grupa udała się do Brzegu, gdzie wykonaliśmy krótki przemarsz przez rynek, a następnie symboliczną potyczkę między stronami. Wizytę zakończyło zwiedzanie zamku Piastów Brzeskich.

W drodze powrotnej odwiedziliśmy turniej rycerski w Oławie, gdzie spotkaliśmy wielu znajomych, zaprzyjaźnionych już wojów i rycerzy oraz zostaliśmy ugoszczeni pokaźną porcją jadła. Z powodu późnej pory i napiętego programu wizyta była krótka i obyło się bez pokazu.

fotki: Małujowice - Brzeg, , Oława

8 czerwiec 2010

W dniach 4 - 6 czerwca odbyły się w Świdnicy III Rekonstrukcje Historycznych Bitew. Impreza, zorganizowa w ramach programu FORTFAN, zgromadziła 140 uczestników z różnych epok oraz setki widzów. Dwa dni trwały koncerty, pokazy musztry, dawnych rzemiosł, oraz walki i bitwy, aby zakończyć się w niedziele zawarciem pokoju pomiędzy wszystkimi stronami.

nasze zdjęcia: Gefreiter, Hahn1, Feldwebel, Agnieszka, Hahn2
inne: Gazeta.pl, Naszemiasto.pl, Dziennik.swidnica.pl 1, Dziennik.swidnica.pl 2, Nowy Tygodnik Świdnicki, Świdnica24.pl 1, Świdnica24.pl 2, Swidniczka.pl

Wszystkich, którzy mają ciekawe zdjęcia lub filmy i chcieliby się nimi podzielić, prosimy o kontakt na adres: regiment@altkreytzen.org.pl lub telefoniczny: 603 244-245

24 maj 2010

W dniach 19 - 22 maja odbył się w Świdnicy Kongres Regionów. Z tej okazji regiment wykazał się aktywnością i zaprezentował się kilkakrotnie.

W piątek feldwebel w ramach programu FORTFAN reklamował wśród gości kongresowych i mieszkańców świdnicką imprezę, czyli III Rekonstrukcje Historycznych Bitew.

W sobotę w południe zademonstrowaliśmy pokaz musztry, w sile 9 osób. Ze względu na zaległości szkoleniowe nie wykonaliśmy nic bardziej skomplikowanego - zwroty w miejscu, broń do nogi i na ramię, oraz obroty plutonem. Według zasłyszanych plotek zrobiliśmy dobre wrażenie.

Zaraz potem wyjazd do Ratiboric (kilka kilometrów za Nachodem) na Cesarskie Manewry, w cztery osoby: feldwebel, gefreiter, Karolina i Robert. Miała być wielka impreza z tłumem widzów, okazała się, że wojska było może ze 100 osób, widzów niewiele więcej. Dołączyliśmy do plutonu, złożonego ze Srebrnej Góry i Kłodzka. Potyczka na motywach walk z 1866 r. rozgrywała się w malowniczych okolicach zamku w Ratiboricach.

W niedzielę w trójkę (feldwebel, gefreiter, Karolina) uskuteczniliśmy wycieczkę pieszą: Witoszów - Jezioro Daisy - Palmiarnia w Lubiechowie - Książ - Świebodzice. Około 15 km w dość trudnych warunkach - błoto, parno i gorąco. Daliśmy sobie popalić porządnie. Ale warto było, bo okolica atrakcyjna.

fotki: gefreiter, feldwebel Ratiborice, feldwebel wycieczka

4 maj 2010

Biwak Świąteczny w Forcie nr 2 upłynął szybko, a nawet zbyt szybko. Udział wzięły grupy Alt Kreytzen, Legia Polsko Włoska z Nysy, 1 Pułk Strzelców Konnych z Sobótki i artylerzyści austriaccy z Javornika. Mimo przelotnych opadów deszczu pogoda ogólnie dopisałą, co pozwoliło na zwiedzenie szeregu nyskich fortyfikacji oraz ćwiczenia musztry.

Nasze zdjęcia: gefreiter, feldwebel 1, feldwebel 2, feldwebel 3, Agnieszka

25 kwiecień 2010

W 3 Historycznych Spotkaniach w Gustebieser Loose wzięło udział około 80 osób z kilkunastu grup rekonstrukcyjnych z Niemiec i Polski. Pogoda dopisała, co pozwoliło na odbycie dwóch potyczek oraz ambitny program towarzyski.

Nasze zdjęcia: feldwebel, Agnieszka

22 kwiecień 2010

Dotarła do nas wiadomość, że na imprezie z okazji 250 rocznicy bitwy pod Kamienną Górą zjawi się ekipa BBC, realizująca film o królu pruskim Fryderyku Wielkim. Ekipa będzie w Polsce także w Kostrzynie i Kunowicach (w maju), a w czerwcu chce zrealizować sceny batalistyczne i obozowe z udziałem rekonstruktorów.

Bez fałszywej skromności trzeba napisać, że zainteresowani są naszą grupą. Materiały filmowe z rocznicy bitwy pod Kunowicami zrobiły na nich duże wrażenie, szczególnie liczebność i wygląd naszej ekipy.




10 kwiecień 2010

W dniu dzisiejszym, o godz. 8.56 w pobliżu lotniska wojskowego pod Smoleńskiem rozbił się polski samolot prezydencki, z delegacją zdążającą na uroczystości rocznicowe w Lesie Katyńskim.

Po raz drugi okolice Smoleńska stały się miejscem ogromnej tragedii państwa i narodu polskiego. Zginęli Prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, Prezydent Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu Krzysztof Putra i Jerzy Szmajdziński, wicemarszałek Senatu Krystyna Bochenek, 15 posłów i senatorów, wysocy urzędnicy Kancelarii Prezydenta, przedstawiciele Rodzin Katyńskich, Szef Sztabu Generalnego WP gen. Franciszek Gągor, dowódcy wszystkich rodzajów wojsk WP, dziennikarze, goście, załoga samolotu, łącznie 96 osób.

Cześć ich pamięci!



W związku z tragedią wszystkie imprezy zostały odwołane. Uroczystość odsłonięcia tablicy pamiątkowej w Małujowicach z okazji 269 rocznicy bitwy zostanie przełożona na inny termin.


6 kwiecień 2010

Uzupełniony i poprawiony został kalendarz imprez 2010.

29 marzec 2010

W minioną niedzielę czterosobowa delegacja żołnierzy z regimentu Alt Kreytzen wraz z grupą 11 żołnierzy z Garnizon Regiment von Lattorf z Koźla i jedną markietanką wzięła udział w XXXV Jarmarku Wielkanocnym, zorganizowanym w Muzeum Wsi Opolskiej w Bierkowicach. Część oficjalna, połączona z wręczeniem dyplomów po rozstrzygnięciu konkursu "Kroszonki Opolskie 2010" oraz wręczeniem medali GLORIA ARTIS uświetniona została pokazem musztry, a imprezę zakończyła niewielka potyczka w błocie.... która zakończyła się zwycięstwem regimentu von Lattorf.

Mimo nienajlepszej pogody - co chwila padał przelotny deszcz, a alejki zamieniły się w błotniste kałuże - przez jarmark przewinęły się tłumy ludzi, a szybko obu regimentów szybko stali się wdzięcznym tłem rodzinnych zdjęć.

nasze zdjęcia: Agnieszka inne relacje: Gazeta.pl Opole, Telewizja Opole (ok. 6 min. 25 sek.)

20 marzec 2010

Zarząd Sudeckiego Towarzystwa Rekonstrukcji Historycznej podjął w dniu 15 marca uchwałę o przeprowadzeniu Walnego Zebrania członków Towarzystwa w dniu 24 kwietnia br. o godz. 14.00 w obozie wojskowym w Gustebieser Loose.

program:
1. otwarcie zebrania, sprawdzenie listy obecności i listy uprawnionych do głosowania.
2. sprawozdanie Zarządu Towarzystwa z działalności w 2009 r.
3. przyjęcie programu działań Towarzystwa na 2010 r.
4. przyjęcie budżetu Towarzystwa na 2010 r.
5. informacja Zarządu o sprawach bieżących.
6. dyskusja, wolne wnioski.
7. zamknięcie zebrania.

Projekty odpowiednich dokumentów członkowie Towarzystwa otrzymają pocztą elektroniczną.

Krzysztof Czarnecki przewodniczący Zarządu Towarzystwa.

1 marzec 2010

Kolejnym biwakiem grupa żołnierzy regimentu Alt Kreytzen upamiętniła rocznicę bitwy pod Braszowicami. Pogoda dopisała - odwilż usunęła większość śniegu, pozostały tylko gdzieniegdzie nawiane grubsze płaty. Dokuczliwy momentami był dość silny wiatr, jednak weekend był słoneczny i ciepły. W piątek feldwebel przemaszerował z Bożkowa do Srebrnej Góry, oglądając pod drodze miejsce potyczki w Czerwieńczycach z 4 czerwca 1807 r. W sobotę obejrzeliśmy miejsce bitwy między Braszowicami a Pawłowicami oraz kościół w Braszowicach, na dziedzińcu którego pochowano poległych w bitwie. Następnie przeszliśmy przez Masyw Brzeźnicy do Srebrnej Góry, zwiedzając przy okazji szaniec grochowski z 1813 r. W niedzielę krótka przechadzka w stronę Nowej Wsi Kłodzkiej i podziwianie widoku twierdzy z Łysej Góry.

Nasze albumy: Feldwebel 1, Feldwebel 2, Feldwebel 3, Gefreiter, Agnieszka

25 luty 2010

Nakładem wydawnictwa Chronicon ukazała się książka "Bitwa pod Lutynią (1757). Historia i tradycja" pod redakcją R. Żerelika, S. Rosika i G. Borowskiego. Jest to zbiór studiów i referatów z konferencji, która towarzyszyła obchodom 250 rocznicy bitwy pod Lutynią, zorganizowanej przez Instytut Historyczny Uniwersytetu Wrocławskiego i Muzeum Regionalne w Środzie Śląskiej. Wśród autorów m.in. J. Maroń, R. Kisiel, L. Marek. Książka pojawi się w najbliższych dniach w księgarniach akademickich w całej Polsce, nie będzie natomiast rozprowadzana przez popularne księgarnie sieciowe (EMPiK, Matras...). Publikację można też nabyć bezpośrednio w wydawnictwie. Szczegóły publikacji wraz ze spisem treści na stronie wydawnictwa: Bitwa pod Lutynią.

13 luty 2010

14 lutego 1745 r. - bitwa pod Bystrzycą Kłodzką

Po nieudanej kampanii 1744 r. w Czechach armia pruska z dużymi stratami wycofała się na Śląsk. W ślad za nią postępowały oddziały austriackie. Niewielki korpus feldmarszałka lejtnanta Wallisa miał za zadanie zdobyć twierdzę w Kłodzku. Do Hrabstwa Kłodzkiego Fryderyk skierował korpus generała majora Lehwaldta, który miał wyprzeć Austriaków z Hrabstwa i odblokować obleganą twierdzę. Prusacy mieli 14 batalionów piechoty i 14 szwadronów jazdy oraz ciężką artylerię - ściągnięte z twierdzy w Nysie sześć armat dwunastofuntowych i 3 haubice. Naprzeciw Prusaków stanęło 9 batalionów (z 2 kompaniami grenadierów) i 23 szwadrony Austriaków, z dwiema zaledwie trzyfuntowymi regimentówkami. Na wieść o nadciąganiu oddziałów pruskich feldmarszałek Wallis wydał rozkaz przerwania oblężenia Kłodzka i wycofania się do Bystrzycy Kłodzkiej. Wieczorem 13 lutego awangarda pruska starła się z z austriackimi huzarami pod Starym Waliszowem. Podczas narady dowódców w dworze w Pławnicy Austriacy podjęli decyzję o cofnięciu się z niekorzystnej pozycji– odwrót nastąpić miał rano. Rankiem jednak nie było czasu na realizację tego planu – przed godziną 7 rano Prusacy zaatakowali.

Prawe skrzydło pruskie, które tworzyły 3 bataliony grenadierów i 10 szwadronów huzarów, ruszyło z zachodniej części Starego Waliszowa na południe. Zadaniem tych jednostek było ubezpieczenie ciężkiej artylerii, przeznaczonej głównie do odpierania ataków austriackiej jazdy. Niezniszczony most na Pławnej został obsadzony przez grenadierów, huzarzy zaś wysunęli się naprzód i podeszli pod wzgórze przy kaplicy św. Floriana (tuż przy Bystrzycy Kłodzkiej), które stanowiło punkt oporu na lewym skrzydle austriackim. Rejonu tego broniło ok. 1100 kawalerzystów).

Równolegle z grenadierami i huzarami posuwała się do przodu pruska grupa główna, a manewr ten odbywał się w czasie gwałtownej śnieżycy. Gdy grenadierzy osiągnęli most, grupa główna natomiast obszar tzw. wzniesień pławnickich, przejaśniło się i oczom Prusaków ukazała się austriacka linia. Pruska artyleria, która na początku podążała za batalionami grenadierów, zajęła wkrótce pozycje i ostrzelała najpierw jazdę prawego skrzydła Austriaków, potem zaś ich piechotę w centrum. W trakcie ostrzału pruska piechota grupy głównej, w której szyki wdarł się nieco nieporządek - wskutek długiego dojścia i przedzierania się przez lasy - została zatrzymana i uporządkowana. Około południa pruscy piechurzy, ostrzeliwani przez obie austriackie regimentówki, podjęli dalszy marsz w kierunku południowym.

Gdy pruska piechota wyszła z lasu, uderzyła na nią kawaleria austriacka prawego skrzydła (2 regimenty huzarów po 5 szwadronów każdy i 200 jeźdźców niemieckich). Po początkowych sukcesach (kawalerzyści austriaccy wycięli m.in. część obsługi pruskich regimentówek) Austriacy zostali zmuszeni do odwrotu na pozycje wyjściowe wskutek flankowego ostrzału prowadzonego przez batalion z regimentu Jeetze i ataku 4 szwadronów huzarów Soldana. Na widok odwrotu kawalerii banaccy graniczarzy, znajdujący się na samym skraju prawego skrzydła austriackiego, rozpoczęli - nieuzgodniony z dowództwem - odwrót. W rezultacie znajdujące się w centrum oddziały austriackie zostały pozbawione osłony z flanki i wkrótce spadło na nie silne pruskie uderzenie.

Gdy dystans między liniami wojsk obu stron wynosił ok. 100 kroków, Prusacy rozpoczęli walkę ogniową. Prusacy brnęli w śniegu we wzorowym porządku i strzelali jak na placu ćwiczeń. Kiedy zbliżyli się na odległość ok. 20-40 kroków do Austriaków, ci nie wytrzymali i rozpoczęli niekontrolowany odwrót, pozostawiając obie regimentówki. Nie powiodły się próby opanowania sytuacji przez austriackich oficerów. Atak pruskiej piechoty trwał zaledwie 15 minut i zadecydował o wyniku całego starcia!

Po tym, jak prawe skrzydło i centrum zaczęły się cofać, o odwrocie musieli też pomyśleć kawalerzyści broniący rejonu kaplicy św. Floriana. Na tym odcinku natarły 3 bataliony grenadierów i 10 szwadronów huzarów. Austriaccy kawalerzyści wycofali się i zajęli nową pozycję przy dworze w Pławnicy, ubezpieczając odwrót uciekającej piechoty z pozycji centralnej. Pruski pościg zatrzymał się przy dworze w Pławnicy „z powodu wielkiego zmęczenia koni i zapadających ciemności”.

W wyniku potyczki Prusacy stracili 181 ludzi - 21 zabitych, 151 rannych i 9 zaginionych. Straty Austriaków były znacznie wyższe: ubyło z ich szeregów 550 ludzi (90 spośród nich stanowili jeńcy). 17 lutego ostatnie oddziały austriackie zostały wyparte z okolic Międzylesia. Całe Hrabstwo Kłodzkie dostało się w ręce pruskie.

Dwór Wallisów w Pławnicy na początku XVIII w.

25 styczeń 2010

W miniony weekend grupa żołnierzy z regimentu Alt Kreytzen urządziła w Nysie biwak z okazji 298 urodzin Króla. Elementem biwaku był zimowy przemarsz z Otmuchowa do Nysy na północ od Jeziora Nyskiego. W planie było przejście głównie drogami terenowymi do Goświnowic, dalej również polami wzdłuż linii kolejowej i przez dawny poligon do Fortu nr 2 w Nysie, gdzie miało nastąpić zakończenie przy ognisku. Cała trasa miała liczyć 14 - 15 km.

Zaczęliśmy od zwiedzania zamku w Otmuchowie. Następnie wyszliśmy drogą w kierunku Grądów, by po jakichś dwóch kilometrach skręcić w pola pomiędzy Ulanowicami i Suszkowicami w kierunku Goświnowic. Warunki były bardzo trudne. W chwili startu temperatura powietrza wynosiła około -15 C. Na polach zalegała gruba warstwa zleżałego śniegu, przekraczająca miejscami pół metra. Po jakichś dwóch kilometrach przedzierania się przez pola doszliśmy do Kolumny Boga Ojca nad Ulanowicami. Jednogłośnie stwierdziliśmy brak większego sensu kontynuowania marszu w takich warunkach. Groziło to w najlepszym razie kilkugodzinnym opóźnieniem. Zeszliśmy do Ulanowic, stamtąd drogami do Grądów i Goświnowic, skąd autem dotarliśmy do Nysy. W sumie przeszliśmy około 10 km.

Na Forcie nr 2 spotkaliśmy się z grupą grenadierów Legii Polsko Włoskiej, która nas serdecznie ugościła w ogrzanej kazamacie. Następnie udaliśmy się na Bastion św. Jadwigi, gdzie wspólnie spędziliśmy resztę wieczoru. W niedziele odwiedziliśmy jeszcze Fort Prusy, ale z powodu jeszcze niższej temperatury (około -20 C) ograniczyliśmy się do drugiego śniadania przy kominku i ruszyliśmy do domów.

Nasze fotki: feldwebel, Agnieszka

11 styczeń 2010

Grupa żołnierzy ze Świdnicy wzięła udział w zbiórce Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Mimo bardzo trudnych warunków udało się zebrać 453 zł i 29 gr. - więcej, niż w ubiegłym roku.


Na zdjęciu razem z grupą policjantów z oddziałów prewencji oraz grupą ASG Fenix Świdnica

9 styczeń 2010

9 stycznia 1741 r. miała miejsce pierwsza potyczka pierwszej wojny śląskiej - walka o Otmuchów. W mieście znajdowało się pięć kompanii grenadierów (2 z regimentu Franz Lothrngen, po jednej z regimentów Haller, Browne, Grunne). We wsiach na południe od Nysy rozłożonych było osiem kompanii nowo zorganizowanego regimentu Harrach (po dwie w w Trzeboszowicach, Ściborzu i Mesznie, po jednej w Broniszowicach i Wierzbnie). Od zachodu miasteczko osłaniało pięć szwadronów dragonów Lichtenstein (w Ligocie Wielkiej i Sarnowicach).

Siły pruskie nadeszły drogami od Ząbkowic i Ziębic. Składały się z z pięciu batalionów piechoty (dwa z regimentu Kleist, I/Schwerin, I/Sydow, II/Markgraf Heinrich), czterech szwadronów kirasjerów Prinz Friedrich oraz 30 huzarów. Po niewielkim oporze (straty pruskie wyniosły 5 zabitych) siły austriackie wycofały się w kierunku Nysy, a kompanie grenadierskie zamknęły w zamku (kilka dni wcześniej generał Browne nakazał uporczywą obronę i obiecał przysłanie posiłków). Wezwanie do kapitulacji nie odniosło skutku, a pruskie regimentowe trzyfuntówki nie zdołały rozbić bramy. Dopiero ściągnięcie cięższej artylerii umożliwiło atak. Austriacka załoga poddała się po wyczerpaniu amunicji i trafiła do niewoli.

3 styczeń 2010

Marsz Noworoczny odbył się w sile 7 osób. Pogoda jak na styczeń całkiem przyjemna - niewielki mróz, sucho i bezwietrznie, kilkucentymetrowa warstwa śniegu. Przed południem wydawało się, że wyjdzie słońce, jednak ostatecznie zachmurzenie wzrosło i zrobiło się dość ponuro. Pojawił się także bardzo słaby, ale dokuczliwy wiatr. Po wcześniejszych opadach marznącego deszczu roślinność i podłoże pokryte były kilkumilimetrową warstwą lodu pod świeżym śniegiem. Mocno utrudniało to marsz, trasa zajęła nam dwukrotnie więcej czasu, niż przewidywał PTTKowski drogowskaz. Łącznie przeszliśmy około 15 km.


Wnioski:
1. Po godzinie marszu wszyscy mieli buty przemoczone na wylot. Wygląda na to, ze marsz w śniegu nie wpływa korzystnie na obuwie.
2. Rozpalenie epokowe ogniska w takich warunkach jest bardzo trudne i wymaga sporo czasu.
3. Po tych kilkunastu kilometrach marszu byliśmy porządnie zmęczeni, mimo że nie mieliśmy pełnego, regulaminowego wyposażenia. Na drugi dzień wyraźnie odczuwałem to w mięśniach.
4. Rozbicie obozu namiotowego w takich warunkach jest bardzo uciążliwe lub wręcz niemożliwe (nie badaliśmy podatności gruntu na przebijanie).

Podsumowanie: prowadzenie działań bojowych w warunkach zimowych jest dużo trudniejsze, niż mogło się wydawać. Ja sobie wróciłem do domu, wykąpałem się, zrobiłem mleko z miodem i uwaliłem do ciepłego łóżeczka. Trudno mi sobie wyobrazić, w jakim stanie armia zwlekała się mroźnym porankiem, po kiepsko przespanej nocy, w przemoczonych butach, przepoconej koszuli i 'przewiewnym' mundurze. A takich operacji zimowych w czasie wojen śląskich trochę było - chociażby bitwy pod Małujowicami (10.04.1741) i Lutynią (5.12.1759) toczone były przy mrozie i w śniegu. Tak więc trzeba będzie kiedyś jednak zrobić taki zimowy biwak z namiotami.

więcej zdjęć: feldwebel, gefreiter


1 styczeń 2010


1 stycznia 1741 r. oddziały pruskie korpusu marszałka Schwerina wkroczyły do Świdnicy. Jako pierwszy pojawił się w mieście regiment, którego marszałek był szefem, nr 24. Marszałek zajął na swoja kwaterę pałac opatów krzeszowskich, który ostatecznie otrzymał od króla w prezencie późniejszy gubernator kłodzki, pułkownik de la Motte Fouque. Pierwszym garnizonem był batalion von Grumbkow. Żołnierzy zakwaterowano w domach mieszczan, nawet po czterdziestu w jednym budynku. Rada miejska została rozwiązana, a na jej miejsce król mianował nową, złożoną wyłącznie z protestantów. 1 lutego 1741 r. odprawione zostało pierwsze protestanckie nabożeństwo dla żołnierzy garnizonu. Król pojawił się w Świdnicy po raz pierwszy 24 lutego i kilka dni mieszkał w kamienicy Hochbergów przy Rynku.






.